metal-gear-survive_gamescom9

Na tegorocznym Gamescomie niesławne Konami pokazało kontrowersyjny trailer do nowej produkcji zatytułowanej Metal Gear Survive – czteroosobowej gry kooperacyjnej osadzonej w alternatywnym uniwersum, na głównym planie stawiającym ocalałego najemnika z motherbase starającego się powrócić do domu w świecie opanowanym przez zombie. Czy powinniśmy dawać nowemu MGSowi bez Kojimy szansę?

Zanim przejdziemy do analizy trailera i reakcji fanów Metal Gear na zapowiedź nowej produkcji, warto by było wyjaśnić kilka rzeczy co do firmy odpowiedzialnej za grę – Konami. Pamiętam, jak to w zeszłym roku niesławne Konami usunęło nazwisko Hideo Kojimy z Metal Gear Solid V: The Phantom Pain po tym jak w internecie krążyły plotki o jego rzekomym opuszczeniu spółki. Niedługo potem, zostało ono przywrócone, zarówno na pudełko MGSa jak i okładkę świętej pamięci Silent Hills. Niestety, rzeczy nie potoczyły się za dobrze; najpierw z PlayStation Store usunięty został P.T (wersja demo Silent Hills), później oficjalnie anulowana zostaje cała gra o miasteczku Silent Hill, jeden z jej współtwórców, Guillermo del Toro rozpacza nad ilością zmarnowanego potencjału. Konami znika z Nowojorskiej Giełdy Papierów Wartościowych, ogłasza swoją przyszłość w grach mobilnych i maszynach pachinko, końcem końców zwalnia Hideo. Nie trzeba tłumaczyć, dlaczego zeszły rok wywołał tak silną rekację wśród graczy i dziennikarzy – światło dzienne ujrzało wiele reportaży odnośnie okropnych, poniżających warunków pracy, a Konami nie dawało za wygraną i napędzając hazard w Japonii zredukowało genialne Silent Hill do bardziej legalnego odpowiednika jednorękiego bandyty. Swoją drogą, co za, hm, niekonwencjonalny pomysł, zamienić grę znaną za elementy psychologicznego horroru w automat do upuszczania kulek z losową szansą na wygranie nagrody. Czyżby to miało drugie dno i stanowiło komentarz odnośnie koszmaru uzależnienia od hazardu? Pewnie nie.

By uczynić z survival horroru maszynę ze slotami potrzeba kogoś naprawdę głupiego, albo naprawdę kreatywnego, a ktokolwiek to był, musiał zostać przez Pachinkonami obsypany taką górą złota, że do dziś spod niej się nie wydostał, bo nowy Metal Gear z dopiskiem Survive jest przeciwieństwem twórczej koncepcji. Szczerze, nie wiem jak wygląda proces decydowania o tym czy gra będzie czteroosobowym coopem polegającym na ubijaniu zombie; w mojej głowie nie jest to spotkanie kilku biznesmenów w garniturach dyskutujących na poważnie przy stole, rozpracowujących dokładnie każde „za” i „przeciw” takiego typu produktu. Zamiast tego widzę CEO, który bardziej niż wyobraźni używa instynktu. Mamy własność intelektualną, bardzo cenioną przez graczy, co możemy zrobić, żeby nikogo nie urazić? Na pewno nie możemy zmienić niczego w kanonie, ani nic do niego dodać, co to, to nie. Uniwersum jest więc innym timelinem od tego, który ma miejsce w Phantom Pain a głównym motywem będzie przeżycie w nieznanej krainie opanowanej przez żywe trupy. Używam sformułowania zombie i żywe trupy, bo nawet jeżeli stworzenia z trailera przypominają bardziej krzyżówkę jednorożców ze zreanimowanymi, nadpalonymi zwłokami, które pewnie będą miały za sobą jakąś historię, to w końcu i tak sprowadzają się do do agresywnych, bezmyślnych, kierowanych żądzą krwi potworów, których pozbywanie się nie wzbudzi ani odrobiny współczucia. Gra została ogłoszona survival horrorem z kooperacją dla czterech graczy, głównie skupiona na elementach skradankowych. Zapowiedź możecie zobaczyć poniżej, o tym jak wygląda stosunek ocen pozytywnych do negatywnych i komentarze dopowiem za chwilę. Filmik nawet nie umywa się do materiałów przygotowywanych przez Kojimę do promocji Phantom Pain, ale czy naprawdę jest aż tak źle?

Przyznaję się bez bicia do bycia fanem dzieł Kojimy, które urzekły mnie swoim kampem i niemalże parodiowym spojrzeniem na zachodni świat, lecz także głęboką i rozkładającą się na przestrzeni prawie całego wieku fabułą. Uważam, że Konami podjęło jeden z najgorszych ciągów decyzji jakich komukolwiek przyszło dokonać,  robienie z Silent Hilla maszyn pachinko uważam za mieszanie tej własności intelektualnej z błotem, z niecierpliwością wyczekuję Death Stranding od uwolnionego Kojimy. Naprawdę, mam wszystkie cechy osoby, która powinna rzucić się na trailer do Metal Gear Survive i rozerwać go na strzępy, jednak twierdzę, że pomimo żenująco banalnego pomysłu, MGSurvie należy dać szansę i nie skreślać natychmiastowo „bo #FucKonami”. Nie będę zanurzał się w szambo kontrowersji, którym jest jakość scenariuszy w ostatnich kilku grach Hideo, Kojima to duży chłopiec, który ma już swoje własne studio i wyjątkowo nie ma z emgjeesem tym razem doczynienia. Pachinkonami udowodniło już, że jest w stanie spuścić sagę szanowanych gier w metaforycznej toalecie – teraz mają szansę udowodnić, że nowa drużyna może przejąć stery Metal Gear i polować na szakale. Największy pozytyw zbliżającego się tytułu to silnik, mianowicie Fox Engine, który napędzał świetnie zoptymalizowanego Phantom Pain. Można też liczyć na doświadczenie skradanej kooperacji, czegoś, czego osobiście bardzo mi brakowało w MGSV (a zostało tak przyjemnie zaimplementowane w Peace Walkerze). Tak samo jak hajp na grę uważam za szkodliwy, tak samo obrzucanie jej zgniłymi pomidorami w postaci wściekłych komentarzy „bo nie ma mojego tatusia, wielkiego Hideo” daje mi Foxdie. Nie twierdzę, że MGSurvive ma szansę na zostanie wybitną grą, jeżeli tryby multiplayer w fantomowym bólu mnie czegokolwiek nauczyły, to że netcode tej gry był niemal równie tragiczny co anulowanie Silent Hills – pomimo tego, proszę, droga społeczności, patrzcie na nowy produkt Pachinkonami racjonalnie, zdejmijcie okulary Hideowizji i odpowiedzcie sobie szczerze na pytanie: Czy chcę zagrać w skradankę o zombie na FoxEngine wraz z trójką znajomych?
Jeśli tak – tym lepiej dla ciebie! Jedna gra więcej, która może skończyć jako kompletny gniot lub może okazać się znośnym tytułem.
Jeśli nie – jedna gra mniej, którą trzeba się przejmować. Warto jednak też jest zadać sobie pytanie „Dlaczego?”. Jeżeli zauważysz łzy, bicie pięściami o podłogę, tupanie nogami i powiesz coś w podobnego do „FucKonami” albo „Kojima chciałby czegoś innego”, proszę, zdaj sobie sprawę z tego, że ta gra ma mnóstwo innych powodów do tego by zawiodła niż rzekoma chęć „zabicia dziecka Hideo Kojimy”. Osobiście nie jestem podekscytowany MGSurvie, bo nawet jeśli coop na FoxEngine brzmi zachęcająco, to pomysł jest tak boleśnie nieoryginalny, że ziewam na samą myśl. Gry o zombie na pierwszym planie to po prostu nie moja rzecz, więc nie mam zamiaru wydawać ani grosza na MGSurvie – zero fanbojowania, zero ciskania pudełkami z DVD o ściany, szacunek zarówno dla developerów pracujących w piekielnych warunkach nad nowym Metal Gearem jak i Hideo, obecnie zajętego tyłkiem Normana Reedusa (brzmi pikantniej niż powinno).

To by było na tyle, trochę bardziej wyrazisty post, bo z fanowskich krucjat nigdy nie wychodzi nic dobrego. Tak na marginesie, co jeśli okaże się, że Metal Gear Survive będzie miało lepszą fabułę niż Metal Gear Solid V: The Phantom Pain? O to nie jest w końcu aż tak trudno.